Wyprawa do Stormont rozpoczęła się od dość nieoczekiwanej pomyłki. Po około 4 minutach stania na przystanku zorientowaliśmy się z Piotrem, że stoimy na przystanku na autobus - ale nie w tą stronę ;) Ach ten ruch lewostronny...
Na szczęście dotarliśmy na miejsce i nawet się rozpogodziło - od rana padało i całe wyjście było pod znakiem zapytania.
Po wejściu do Parku Stormont, moim oczom ukazał się taki oto widok.
Piotr między pominkiem Carsona a budynkiem Stormont
Pomnik Sir Edward Carsona, o którym pisałem już wcześniej. Bardzo ważna postać dla Irlandczyków.
Moja fotka z Carsonem :)
Widok ze schodów Stormont.
Kawałek Stormont Castle, do którego nie udało nam się wejść - wszystko pozamykane.
Wróciliśmy do hotelu i się znów rozpadało - jednym słowem - szczęście :)